„Brakuje ich – młodych inżynierów. Przemysł, biura projektowe i administracja publiczna poszukują czasami desperacko nowych talentów…” Tak zaczyna się krótki artykuł opublikowany niedawno przez prof. Petera Marka w Beton- und Stahlbetonbau, którego tłumaczenie publikuję poniżej. Bardzo ciekawe spojrzenie na budownictwo i to, co ono dziś proponuje (lub nie) młodym adeptom. Tekst ciekawy nie tylko dla młodych – porusza problemy, z którymi spotykamy się na co dzień w naszej branży. Zresztą przeczytajcie sami:
„Brakuje ich – młodych inżynierów. Przemysł, biura projektowe i administracja publiczna poszukują czasami desperacko nowych talentów.
Z drugiej strony, lista wyzwań budowlanych rośnie nieuchronnie. Starzejące się mosty, szkoły, budynki mieszkalne i zakłady przemysłowe muszą zostać wymienione na nowe po 40-70 latach od powojennego boomu budowlanego. Ponadto istnieje ogromne zapotrzebowanie na dodatkową przestrzeń życiową w dużych miastach, do których przeprowadza się coraz więcej osób.
Jest to błędne koło, ponieważ budowanie w gęstej sieci komunikacyjnej i w gęstej zabudowie miast wcale nie staje się łatwiejsze. Ciągle rosnąca liczba przepisów technicznych i regulacyjnych robi resztę.
Pracy nie brakuje. Więc dlaczego młodzi inżynierowie budownictwa nie przychodzą tłumnie? Wyróżnić można tu trzy aspekty.
Po pierwsze, liczba młodych ludzi maleje w kontekście demograficznym. Liczba potencjalnych entuzjastycznie nastawionych osób maleje. Dotyczy to w równym stopniu wielu krajów europejskich – nawet jeśli weźmiemy pod uwagę napływających z zagranicy.
Po drugie, rośnie konkurencja o najlepsze głowy. Zapotrzebowanie wielu innowacyjnych zawodów ogromnie rośnie i wiele z nich jest bardzo atrakcyjnych zarówno pod względem merytorycznym, jak i finansowym. Przykłady obejmują świat IT, medycynę i gałęzie nauk przyrodniczych. Niemniej jednak liczba absolwentów studiów inżynierskich jak dotąd skutecznie wzrastała – wbrew trendowi – i wydaje się to dość niezwykłe.
Po trzecie, atrakcyjność zawodu inżyniera budowlanego była przedmiotem wielu dyskusji. Przedłużane czasy budowy, rozbieżności między przewidywanymi i rzeczywistymi kosztami oraz niski poziom koordynacji poszczególnych realizacji podgryzają reputację budownictwa.
Również dążenie do projektowania konstrukcji tak prostych i „solidnych”, jak to tylko możliwe, nie wydaje się przekonujące dla rosnącej generacji Digital Natives. Lowtech nie pociąga.
Dlaczego wybraliśmy studia inżynierskie? Żeby dostosowywać projekty do minimalnych standardów, gubić się w zasadach i przepisach, czy też bez zmian stosować to, czego nauczyliśmy się przez dziesięciolecia? Mało prawdopodobne.
Potrzebujemy innowacji na wielu poziomach. Cyfryzacja, automatyzacja i precyzyjna prefabrykacja otwierają możliwości budownictwa szybkiego i wysokiej jakości. Pomagają one oszczędzać zasoby pod względem materialnym, czasowym i ludzkim; krótko mówiąc, budować w sposób wolny od marnotrawstwa. I ostatecznie mogą one również wzbudzić entuzjazm, którego poszukują potencjalni studenci, a mianowicie entuzjazm na ich własne szanse i długotrwałe perspektywy.
[..]
Wasz, Peter Mark”
Tłumaczenie artykułu: Peter Mark „Nachwuchssorgen”, Beton- und Stahlbetonbau 4/2020
Moje kilka słów
Ten ciekawy artykuł jest również aktualny i w naszym kraju. Kilka pytań jest tutaj wartych podkreślenia:
- Co nasza branża budownictwa ma do zaoferowania młodym ludziom?
- Czym się wyróżnia nasza praca na tle innych, konkurencyjnych branż?
- Czy nasze technologie (zwłaszcza w projektowaniu) nie są aby przestarzałe?
- Czy nasza praca jest dobrze wyceniana w porównaniu z innymi wymienionymi branżami?
I tak bardziej osobiście, to co Wami kierowało, kiedy wybieraliście kierunek studiów budownictwo? Dajcie znać koniecznie w komentarzach co o tym myślicie?
Z moich obserwacji bardziej wynika, że liczba osób zainteresowanych fachem nie maleje, ale zdecydowanie maleje liczba takich realnie jarających się tematem, którzy chcieliby coś osiągnąć. Wyżej w komentarzu Poli przeczytałem, że młodych nie chcą przyjmować na praktyki itd. Mam kolegę, który mógłby przyjmować praktykantów, ale jak raz się na to zdecydował to pojawił się praktykant, który nie wiedział co to jest obejma do rur. Już więcej nikogo nie przyjął, bo stwierdził, że szkoda czasu i nerwów. Także zgadza się – brakuje pasjonatów. Miejmy nadzieję, że będzie się to zmieniać.
To świadczy tylko o Pana koledze. 2 lata temu na praktykach po 3 roku poszłam na budowę i pytałam o każdy kabel jaki widziałam, każdą dziurę w ścianie, oznaczenie, materiał, nie rozróżniałam maszyn budowlanych, myliła mi się zwyżka z manitou nie wiedzieć czemu :). Na szczęście nikt mnie nie wyśmiał, bo miałabym traumę, trafiłam na ludzi którzy widząc moje zaangażowanie postanowili odpowiedzieć tym samym i wtłoczyli do głowy potężną dawkę wiedzy. Dziś, w tej samej firmie jestem inżynierem i cieszę się że się nie poddałam i nie poddaję, lubię co robię i dalej nie boję się zadawać pytań. Myśli Pan że mi ktoś pokazał na studiach taką obejmę? Nazwa coś tam sugeruje, ale to nie wstyd wyjść z książek do rzeczywistości i tego nie wiedzieć.
Nie brakuje młodych talentów, a starych wyg, które CHĘTNIE umożliwią młodym rozwój. Ja to tak widzę w odpowiedzi na powyższy artykuł.
Bardzo poruszył mnie ten wpis. Sama jestem młodą studentką budownictwa i już niestety często da się zauważyć, że starzy fachowcy niechętnie przyjmują na praktyki „młodą krew”. Nie wiem, czy to specyfika mojego miasta, czy w innych miejscowościach również się tak dzieje… Nowe pokolenie chyba ma szansę tylko na pracę u rodziców, jeśli mają firmę. Tak to niestety widzę.
Pracowałem jako inżynier budowy (tylko że w branży elektrycznej). Jak dla mnie jedna z gorszych pracy „w zawodzie”. Gdyby usunąć z nazwy inżynier i zastąpić je sekretarką lepiej by to oddawało specyfikę tej pracy. Odbieranie dostaw, użeranie się z kurierami, z ochroną na obiekcie, z podwykonawcami. Zbieranie od inwestora po głowie na naradach, zastępując kierownika robót.
Kontakt z technologią prawie żaden. Przede wszystkim obsługa drukarki (drukowanie wszystkiego dla wszystkich) oraz maila ( odbieranie i przekazywanie tematów niczym telegrafista). To wszystko w delegacje robiąc nadgodziny.
Trzeba przyznać, że stosunek wypłaty do wiedzy jaką trzeba posiadać żeby wykonywać tą pracę nie jest zły. Jeśli jednak ktoś jest techniczny i jego/jej ambicję sięgają dalej (dot. szczególnie młodych osób) to jest to jedna z gorszych dróg rozwoju.
Bardzo trafne spostrzeżenia. Sama znam wielu młodych ludzi, którzy skończyli budownictwo, czy architekturę i nie pracują w zawodzie, ponieważ zagubiliby się w gąszczu coraz to nowszych przepisów, o których niekoniecznie uczą na studiach.
Atrakcyjność zawodu spada, co widać po rekrutacji na studia. Jak zaczynałem studia w 2011 roku to aby dostać się na budownictwo trzeba było mieć min. 490 ptk. Dzisiaj wystarczy jakieś 150-180 ptk. A liczba miejsc jest niższa niż wcześniej. Mnóstwo osób odchodzi z zawodu przez fatalne warunki pracy, nadgodziny, delegacje, niskie pensje. Mnie irytuje dodatkowo totalny brak innowacyjności. Znam projektantów, którzy do tej pory rysują ręcznie projekty budowlane i dobrze sobie radzą, bo mają już wyrobione znajomości a nie poziom merytoryczny.
Moja koleżanka, najlepsza studentka na roku, która miała praktycznie same 5 dzisiaj nie pracuje w zawodzie – taka o dziwo walka o talenty. Budownictwo nie ma moim zdaniem żadnych szans walczyć o talenty, może raczej walczyć o ludzi co najwyżej średnich, a i to może być nawet trudne. Strasznie dużo osób odchodzi z zawodu, a ci co pracują albo myślą coś zmienić, albo są zrezygnowani tą całą rzeczywistością i w tym siedzą.
Mam nadzieję, że tylko ja mam takiego pecha. Niech każdy się rozejrzy jak to wygląda.
Pozdrawiam
Michał, dzięki za spojrzenie z Twojej perspektywy / z Twojego doświadczenia. Nie da się ukryć, że obraz naszego rzemiosła nie jest tak często pozytywny jak innych popularnych dziś zawodów (IT etc.). Moim zdaniem problem jest głębszy i dotyczy nie tylko naszego zawodu, ale to na inny wątek…
Co do talentów, które odchodzą do innych branż – to jest jednak i tak, że wiele zdolnych osób pracuje w budownictwie ze swego rodzaju pasją i mimo wszystko pozostają w branży. Czy zgodzisz się ze mną?
Drugą kwestią jest ti, że są dobre biura / firmy, które dbają o swoich pracowników. Problem tylko jest taki, że „marketing” takich firm jest słaby i najczęściej nie słyszchać o nich (nie chwalą się tym). Przez co powstaje dojmujące wrażenie, że wszędie i zawsze w budownictwie jest kiepsko…
Dziękuję za odpowiedź. Racja, wiele osób zdolnych pracuje, ale czy gdyby te zdolności wykorzystywaliby w innych dziedzinach to czy nie zarabialiby często o wiele więcej? W wielu dziedzinach wielkie talenty są po prostu same z siebie wyławiane do wielkich firm i są im dawane super warunki. Tutaj niestety tego nie ma. Raczej jest równanie wszystkich do mizernej przeciętności. Nawet jakbym przeczytał tonę artykułów czy książek, rozwijał wiedzę w zakresie zawodowym to jest na 95% pewne, że nikt tego nie doceni, jeżeli nie przynosi pieniędzy.
Osobiście jestem instalatorem sanitarnym, ale mam mnóstwo kolegów po budownictwie: mieszkałem z nimi w akademiku itp. mam też komplet uprawnień i może podam przykład ze swojej działki:
Istnieje dzisiaj wymóg podawanie charakterystyki energetycznej budynku itp. to dlaczego dzisiaj nowe deweloperskie i prywatne małe budynki są budowane z wentylacją grawitacyjną ze szczelnymi oknami? Są przecież rozwiązania z odzyskiem ciepła z powietrza (rekuperacja)? Przez powietrze ucieka mnóstwo ciepła z budynku. Bo nikt nie da na to pieniędzy itp. Ludzie tak chcą, projektant projektuje tak, a przepisy i ekologię mają w 4 literach.
Przepraszam, że tak trochę piszę negatywnie, ogólnie jestem osobą optymistyczną, ale takie mam niestety obserwacje.
Ogólnie spodobał mi się bardzo artykuł o analizie liczby członków z uprawnieniami budowlanymi itp. Dla tego tutaj trafiłem.
Pozdrawiam
Kobieta w budownictwie… już na studiach przekonałam się, że nie będzie łatwo. Wykładowcy na zajęciach często nie szczędzili uwag i komentarzy z lubością rozprawiając o tensorach „…panowie rozumieją, panowie wiedzą a panie niech robią notatki dla panów…” a tekst „po co pani te studia, pani jest ładna, pani przyszła tu szukać męża”, tak się działo 19 lat temu. Czy obecnie, któryś z wykładów co tydzień raczyłby studentki takimi „żarcikami”. W pracy, który z Panów dziś spróbowałby takiego żarciku : „wiesz gdybyś u mnie pracowała miałabyś jak w raju. Zdziwiona pytam, jak w raju ? W odpowiedzi usłyszałam: chodziłabyś boso i nago ” To chyba po zajęciach z geometrii wykreślnej tak została rozbudzona wyobraźnia – to pewnie to przenikanie brył ;). Wesoło nie było, akurat w tym przypadku tej konkretnej osoby, dziś można z całokształtu zachowania nazwać seksizmem i pokazaniem kobiecie gdzie jest jej miejsce…
Te dziewczyny, które się nie poddały i były ambitne pracują w budownictwie… w Niemczech, Szwecji, Anglii, przy ciekawych i innowacyjnych projektach. Nie zarabiają tyle co mężczyźni ale więcej niż mężczyzna budowlaniec z uprawnieniami w Polsce. Doszłam do takiego punktu, że zaczynam żałować, że zostałam w Polsce, för helvete! :) (wzbogacam polską łacinę, szwedzkim).
Kiedy koleżanka w 2007 roku opowiadała mi, jak pracuję w koncepcji BIM, jakie to genialne, jak ułatwia pracę, ja męczyłam się żeby skoordynować branżystów, którzy dysponowali różnymi programami CAD-owskimi i drobna zmiana architekta (wizjonera, nie liczącego się ani z branżystami ani z kosztami), podnosiła ciśnienie krwi, gdy opracowane były wszystkie branże. W wykonawstwie bywała dramatem… bo obowiązuje zasada jakoś to będzie. Nowe pokolenie w budownictwie w myśl polskiej złotej zasady „jakoś to będzie”.
Rzeczywiście, dziś się sporo zmieniło. Sam co prawda nigdy nie byłem świadkiem takich docinek w stronę kobiet, ale mogę to sobie niestety wyobrazić.
Z drugiej strony przychodzą mi na myśl koleżanki, które swoją pracowitością i kompetencjami spełniają się znakomicie w budownictwie. Jak widać, medal ma dwie strony…
Co do BIM, to rzeczywiście w wielu krajach był on obecny w praktyce już od kilku dobrych lat (np. wspomniana Szwecja). Dziś widać, że kierunek ten jest wiarygodny i coraz więcej inżynierów korzysta z tego na co dzień.
Alu,
Cieszę się, że przeżyłaś docinki rzeczonego profesorka. Niestety świat akademicki w Polsce ma swoje bolączki i ta też jest szczególnie dotkliwa. Nad resztą zamilczę, żeby sobie krwi nie psuć. Pozostałe bolączki pracując 10 lat w wykonawstwie znam i też nad nimi ubolewam. Ostatnia jaką miałem to różnica wysokości budynku między projektem architektonicznym a konstrukcyjnym o 1,2m. I odpowiedzi projektanta konstrukcji który na pytanie jak mam wykonać nadproże odpowiedział „prawidłowo i zgodnie ze sztuką”. Dotyczy popularnego sklepu z robaczkiem który oszczędza na czym się da. Jakbym chciał się pienić to do izby musiałbym pisać prawie codziennie.
O prętach układanych na zakład 2 cm w wieńcach , lub ich ułożeniu w narożnikach przez fachowców po 50 itp. już nie wspomnę. Najbardziej odrealnione w tym wszystkim jest jednak polskie prawodawstwo, o którego to wymogach już nie tylko fachowcy ale werfikujący urzędnicy nie mają zielonego pojęcia. Żeby zostać przy zdrowych zmysłach respektuję już głównie przepisy karne i matkę fizykę. Nad pozostałymi spuszczę zasłonę milczenia.
Ja jestem już „wychodzącym” z zawodu (rocznik 41) ale ciągle projektującym. Korzystam z dostępnych programów wspomagających projektowanie i ciągle się z tego cieszę, bo mogę uzyskać szybko wyniki które dawniej długo i mozolnie trzeba było obliczać. Taka sytuacja zachęca do rozwiązań nowych które jednak szybko okazują się trudne do realizacji bo są indywidualne, czyli drogie. Niewielu Inwestorów decyduje się na rozwiązania jednostkowe a od nich zależy realizacja. Potrzeba inżynierów w budownictwie będzie zawsze tak jak zawsze będzie potrzeba budowania. Atrakcyjność zawodu nie będzie malała, bo każdy chce mieć widoczny efekt swojej pracy a budownictwo to zapewnia najtrwalej. Nie sądzę by inne (atrakcyjne finansowo) zawody zabrały młodych z budownictwa. Raz jest lepiej raz gorzej ale na uczelniach budownictwo nie świeci pustkami.
Dziękuję za opinię. Co do rozwiązań innowacyjnych (nie mówię tutaj o jednostkowych) to jest pewna szansa – z mojego punktu widzenia jeśli inwestor jest otwarty i zaangażowany w swój projekt to można go przekonać do ciekawszych rozwiązań. Tym bardziej, że „każdy chce mieć widoczny efekt swojej pracy a budownictwo to zapewnia najtrwalej” (dobrze powiedziane!).
Inną kwestią jest atrakcyjność budownictwa. Niestety znam wielu, którzy po skończonych studiach przekwalifikowali się (najczęściej do IT) i porzucili zawód wyuczony… Praktyka jest częsta – są nawet dedykowane firmy, które się tym zajmują. Tutaj trudno chyba wyrokować…
Witam, bardzo ciekawy artykul. Sam jestem mlodym inzynierem budownictwa (5 lat w zawodzie) i niestety musze sie zgodzic z tym ze zawod inzyniera w tych czasach polega w duzej mierze na powtarzaniu przestarzalych schematow niz poszukiwaniu innowacji. Jestesmy zamknieci na nowe technologie i sposoby projektowania bo wszystko musi byc jak najprostrze i zrobione na wczoraj. Sam wybralem ten zawod z pasji do tworzenia budowli, a niestety w wiekszosci jestem skazany na powtarzaniu tej samej budowli tylko z troche innymi wymiarami.
Dzięki Kamil za szczery feedback. Rzeczywiście ta opieszałość do innowacji boli, aż za bardzo… Kiedyś pewien właściciel biura projektowego z Krakowa powiedział mi ciekawą rzecz. Projektowali wtedy bardzo dużo mieszkaniówki… aż do znudzenia. Powiedział, że biorą te „nudne” projekty, żeby od czasu do czasu mieć środki (finansowe) na ciekawe projekty, których się podejmują a które są mało dochodowe. To dla nich było kluczowe – żeby mieć projekty, które ich rozwijają.
Dokładnie Łukasz, ja mam podobnie w branży sanitarnej.
Nie potrafiłbym projektować przez 10 lat tylko przyłączy wodno-kanalizacyjnych i traktować tego jako zwykłą pracę zarobkową.
Raz lub dwa razy w roku musze zrobić kompleksowo obiekt produkcyjny itp, aby podnieść sobie adrenalinę i chęci do dalszego projektowania :).
Druga strona medalu to projektowanie wg utartych standardów może być obarczone dużym błędem.